czwartek, 13 grudnia 2012

12.12.12




Troche przykro, ze jedynym czlonkiem rodziny, ktory zlozyl mi zyczenia byla ta, ktora 24 lata temu wydala mnie na swiat, ale samotna nie bylam jak widac. To wynik braku facebookowego przypominacza czy mojej nieobecnosci? Niewazne... Kocham Cie Mamo! :) widzimy sie w niedziele....

p.s. mala aktualizacja - sms z zyczeniam od Taty wyslany nie doszedl... od kogo jeszcze? ;)
 no i Hana kartke wyslala na maila... nosz kurwa czy ja na takim zadupiu mieszkam, ze do mnie nic nie dochodzi? inny internet mam?

niedziela, 9 grudnia 2012

one week

Za równiutko tydzień będę w Polsce i już się nie mogę doczekać. Zrobiłam sobie listę rzeczy, które muszę zakupić koniecznie. Między innymi ze 3 kilo kapusty kiszonej, ser żółty, kiełbasę drobiową na grilla (zamówienie Edhema), sagę, krówki, kosmetyki (bo tutaj są 2-3 rzy droższe)... Odliczam dni, co raz to dorzucam coś do torby i dopisuję do listy. Mam pytanie- czy ktoś ma jakieś specjalne zamówienia z Turcji? Coś, co mi się jeszcze do torby zmieści mogę zabrać.

W związku z tym, że nie mam ostatnio czasu na pisanie ani wierszy ani Łowczyni ani niczego innego, bo codziennie mam zajęcia, dzisiejszy post będzie o czymś innym. Mianowicie o stereotypach. Wiele osób w Polsce dowiadując się, że mam faceta Turka, ma tę samą dziwaczną minę niedowierzania ze współczuciem. No bo przecież dzieci mi porwie, będzie mnie bił i zdradzał, paszport zabierze, zamknie w piwnicy, przywiąże do kaloryfera i będzie karmił kebabami. I wcale nie żartuję, bo powyższe zdanie usłyszałam naprawdę. I nie od osoby prostej, ciemnej, niewykształconej, starej i ze wsi. Od dziewczyny kilka lat starszej ode mnie, z dyplomem magistra stosunków (o ironio!) międzynarodowych, wydawać by się mogło inteligentnej, otwartej osoby. Otóż nie. Mam to szczęście, że spośród członków mojej rodziny i najbliższych przyjaciół nigdy złego słowa nie usłyszałam. Ale spoza tej grupy to już są historie kosmiczne.
I ja już nie mam siły odpowiadać, że prawo tureckie obecnie nie pozwala mężczyźnie dzieci zabrać, że ze zdradą nawet jakby chciał, to nie jest tak łatwo, bo Turczynki są religijne i nie da rady, że niech i mi paszport zabiera, ja mam konsulat w Stambule i w 24 godziny jestem z powrotem w kraju, że w Turcji nie buduje się piwnic i że mają kaloryfery tak zbudowane, że choćby chciał, to nie ma jak przywiązać. A kebaby mi smakują, więc nie ma problemu.
Nie będę więc Turków bronić, bo historia, którą opowiem, obroni ich sama.

Na moim kursie tureckiego miałyśmy taką dziewczynę, nazwijmy ją Basia, z Gruzji. Lat dwadzieścia osiem, bardzo słabo po angielsku mówi, po turecku wcale, więc wiele o niej nie wiedziałyśmy, tyle co nam tam od czasu do czasu była w stanie wydukać. Basia była stomatologiem w Gruzji, gdy poznała swojego Turka w czerwcu na kongresie stomatologicznym. Turek Basi ma lat 50 (czyli 22 lata więcej niż Basia). Turek Basi jest bardzo, ale to bardzo zamożny, ponieważ dysponuje swoją własną kliniką stomatologiczną w centrum Stambułu, a że stomatologia w Turcji tylko prywatnie i drogo, to możecie sobie  wyobrazić zamożność Turka Basi. Poznali się na rzeczonym kongresie, który trwał dwa dni i się ponoć zakochali.Cały czerwiec dyskutowali na skypie, z pomocą google translator, bo, jak już powiedziałam, Basia po angielsku bardzo słabo. Dyskutowali przez miesiąc, żeby się lepiej poznać, po czym Basi Turek wpadł na trzy dni do Gruzji, żeby się Basi oświadczyć. Basia oświadczyny przyjęła bardzo chętnie i po kolejnym miesiącu była już w Turcji, poślubiona Turkowi. Zamieszkała w jego wielkim domu z pokojówką i jego dwójką dzieci. Swoje dzieci (których Basia ma dwójkę, bliźniaki ośmioletnie, Basia nie pamięta, kto jest ojcem) zostawiła w Gruzji z mamą, bo Basi Turek powiedział, że jemu jej dzieci niepotrzebne, on ma swoje. I tak sobie Basia mieszkała w Stambule przez dwa miesiące chodząc z nami na kurs. Basia po turecku nie mówiła, ani właściwie w żadnym innym języku prócz gruzińskiego, więc sama z domu nie wychodziła, zawsze z pokojówką, która dźwigała za nią torby z zakupami, które Basia robiła nałogowo. Co dzień nowe buty, torebka, sukienki, spodnie, bluzki, no wszystkiego pełno. Na tydzień Basia pojechała w październiku odwiedzić dzieci i matkę i po powrocie dowiedziała się, że to był ostatni raz, bo Turek Basi nie życzył sobie, żeby Basia obce (czyt. nie jego) dzieci odwiedzała. I to Basi jeszcze nie przestraszyło. Dopiero jak ją w upojeniu alkoholowym (ach, bo ja zapomniałam wspomnieć, że się Basia zorientowała, że Turek Basi chleje co dzień) trzepnął porządnie w ten pusty łeb, to się Basia spakowała (ach te wszystkie nowe ciuszki) i wróciła do Gruzji. I w tej Gruzji Basia zrobiła test, bo jakoś ją tak mdliło i się okazało, że pozytywny. To było w listopadzie. W tej chwili Basia jest już po aborcji, nadal w Gruzji, planuje przyjechać i złożyć papiery rozwodowe. I będzie Basia tabula rasa (no może oprócz tych nieszczęsnych bliźniąt) szukała, tym razem może jakiegoś szejka z Kuwejtu? Rach ciach, pięć dni i Basia siedzi na ropie.

Podsumujmy - 5 dni w sumie kolesia znała 22 lata starszego, zaręczyła się i ślub wzięła, nie będąc się w stanie z nim nawet porozumieć, nie wiedząc o Turcji i języku absolutnie nic. Pozwoliła mu sobą rządzić, krzywdząc swoje dzieci. Na końcu jeszcze jedno usunęła i po 5 miesiącach będzie Basia rozwódką.

To ja się pytam, Turcy są źli czy Basia pierdolnięta? (dzieci nie czytają, to mi wolno)

piątek, 7 grudnia 2012

Łowczyni ciąg dalszy

Erica usiadła na łóżku w swej komnacie i bez nadziei spojrzała na kufer do połowy wypełniony ubraniami. ‘Żyjemy w świecie wielu ras rozumnych,pomyślała, leśne elfy, skrzaty, gobliny zaliczają się do tych niegroźnych. Z krasnoludami i mrocznymi elfami też da się jakoś dogadać. Wampiry i lisze, choć rozumne, najlepiej omijać z daleka, od wielu lat nie atakują ludzi, mają do nas szacunek, jako do rasy panującej,ale nigdy nic nie wiadomo. Przedstawicieli ras bezrozumnych, czyli tych do walki z którymi byłam szkolona wraz z pozostałymi Siostrami w przesławnej Akademii, także się nie obawiam. Wilkołaki, strzygi, rusałki i inne potworki... wszystko to znam, na każdego mam sposób. Ale ta którą odnaleźć mam teraz...wyszkolona w magii teoretycznej i praktycznej, szkolona w walce, doświadczona, przez pięć lat mieszkała ze mną w dormitorium drzwi w drzwi. Trzynasta siostra, szalona, wyklęta, pchana żądzą zemsty...'  Jeszcze raz  zerknęła na kufer. ‘Co powinnam zabrać pakując się na śmierć?’

Króciutki fragment, bo i nie bardzo mam czas pisać, ale pomysły zapisuję... Myślę, że powinnam raczej spisać opowiadania o niej i jej pracy. Niekoniecznie ostatnie zadanie, hm? Czekam na opinie, jak to wygląda. Czy to Was w ogóle ciekawi? 

Od kilku dni wprowadzam się w świąteczny nastrój, o co w Stambule ciężko, bo raz, że śniegu brak, a dwa, że nikt (albo prawie nikt) tu świąt nie obchodzi, więc nie ma ozdób, choinek, lampek. Nie ma niczego :) Ale Mikołaj wczoraj był bardzo hojny, skarpety wypchał prawdziwie od serca, że chyba do przyszłych świąt tego wszystkiego nie zjemy.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Łowczyni - nazwa robocza :)


Jakis czas temu takie cos mi sie urodzilo .) co myslicie? 


Erica obudziła się tego poranka zbyt wcześnie. Uznała jednak, że nie ma sensu dłużej wylegiwać się w łóżku tym bardziej, że był to czwartek – dzień Zleceń. Ciekawiło ją jakie tym razem zadanie wyznaczy jej Magistrat, ostatnio bowiem wykazała się polotem w zadaniu z Lupertem - wilkołakiem, z którym inne Siostry nie mogły sobie poradzić przez dobre pół roku. Rektor z pewnością zapamiętał jej dokonania i tym razem dostanie coś naprawdę poważnego. Nie myliła się. Na zgromadzeniu pojawiły się wszystkie jak zwykle w samo południe.
- Witajcie Siostry – rzekł Rektor wchodząc do Sali Zgromadzeń. Był to człowiek średniego wieku, nie można mu było jednak odmówić urody – wysoki, szczupły z lekko szpakowatymi włosami i przenikliwymi oczyma koloru pochmurnego nieba. Erica wiedziała, że niektóre z Sióstr wzdychają co noc na myśl o Rektorze grzejącym posłanie i jego majątku grzejącym kieszenie. A przecież same zarabiały niemało.
- Czeka na was kilka zadań. Siostra Aurora i Siostra Tamara – obie podbiegły do niego z uśmiechami na ustach. Zaczęli coś szeptać między sobą po czym Rektor skinął na kolejną – Siostrę Mefalę, która w podskokach znalazła się tuż przy nich.
            Zawsze robił z tego tajemnicę. Żył nadzieją, że Siostry nie zdradzały swych zadań. Nie znał kobiecej ambicji i zawiści, nigdy bowiem nie zdołał się ożenić, może właśnie dlatego. Trochę potrwało zanim obdzielił zadaniami jedenaście sióstr  – Ericę jak zwykle zostawił na koniec. Gdy już zostali sami, podeszła do niego spokojnie.
            - Jakie jest moje zadanie Rektorze?– uśmiechnęła się szczerze. Zawsze lubiła tego człowieka, był sprawiedliwy, doceniał sukcesy i karał porażki, a tych Erica miała niewiele.
            - Wystawiam cię na próbę Erico. Magistrat pragnie uznać twe zasługi, nim to się stanie chcę jednak, byś wykonała jeszcze jedno, najważniejsze w twej karierze zlecenie. - spojrzał w okno udając, że coś przykuło jego uwagę, wyglądał na spiętego, a to z kolei sprawiło, że i Erica zaczęła się niepokoić – Znasz miasteczko Little Witten?
- Owszem Rektorze – po co pytał skoro wiedział – wychowałam się niedaleko, w Vistarin.
- Straż Magistratu doniosła, że ostatnio źle się tam dzieje.
- Co konkretnie? - spytała starając się ukryć zaciekawienie
- Tego właśnie chciałbym się dowiedzieć. Raporty straży są niepokojące, mówią o jakiejś chorobie, sińce pojawiające się bez przyczyny, krwotoki.
- Z całym szacunkiem Rektorze, czyż nie tym zajmują się medycy Magistratu?
- Problem w tym, że choroba ta spotyka tylko mężczyzn, młodych. Choruje połowa strażników, budowa miejskiej siedziby Magistratu stoi w miejscu, bo robotnicy nie są w stanie pracować, medycy rozkładają ręce. To nie jest żadna ze znanych im chorób Erico, przypomina natomiast...
- Widmową Zemstę... - dokończyła Erica – więc to prawda?
- Niestety. Obawiam się, że musisz ją odnaleźć...