Jest takie powiedzienie, że życie to to, co przydarza się nam, gdy jesteśmy zajęci robieniem innych planów. I dokładnie to właśnie przeżywam. Jaki był plan? Edhem kończy szkołę w lipcu, potem jest Ramadan, w czasie którego planujemy wycieczkę do Irlandii, robimy rezerwację, bilety, samochód, pakujemy się. Potem przyjeżdżają rodzice, bierzemy ślub, zwiedzamy z rodzicami Stambuł, jedziemy na wyspy. Rodzice wracają, my jedziemy do Irlandii, po powrocie pakujemy się i wyprowadzamy na wschód, bo od września Edhem zaczyna pracę. Przez rok intensywnie pracujemy, zbieramy pieniądze, żeby wyjechać do Stanów i szukać tam rezydentury. No tak sobie planowaliśmy, a życie złośliwie wydarzyło się w międzyczasie.
Okazuje się bowiem, że było warto wydać kupę kasy na miesięczną praktykę urologiczną w Nowym Orleanie, bo nie dość, że Edhem dostanie kilka listów polecających od lekarzy urologów, to jeszcze dostał propozycję reasearch'u. Bardzo dużo młodych lekarzy z całego świata jeździ na takie reasearch'e do Stanów , bo jest to naprawdę świetny sposób na wzbogacenie CV i zebranie doświadczenia. Jedyna różnica między nimi, a moim przyszłym mężem jest taka, że oni to robią za darmo, a Edhem będzie za to dostawał wynagrodzenie.
I teraz szalony Edhem dzwoni do mnie i mówi, że chyba będziemy musieli przyspieszyć plany lekko... Lekko znaczy jedziemy w lipcu. Na co ja w śmiech i mówię, że chyba oszalał. Ślub przyspieszyć, wszystko fajnie, tylko jak ja tu rodzinę ściągnę, skąd ja wiem, czy Agata będzie mogła w tym czasie przyjechać. Przecież trzeba będzie poczekać na moje nowe dokumenty, bo nazwisko zmienię, trzeba będzie masę dokumentów przetłumaczyć na angielski, dyplomy, przede wszystkim to ściągnąć je z Polski i z Urfy. Ja muszę zapas książek po polsku zebrać, z rodziną się zobaczyć, ubezpieczenie jakieś załatwić, aparat mam kupić... no masa rzeczy do zrobienia. DO IRLANDII KIEDY POJADĘ, PYTAM SIĘ?? A on mi kurwa świat na głowie stawia i się uśmiecha i że porozmawiamy jak będzie w Stambule (czyli w niedzielę).
No to ja całą noc nie spałam i myślałam, co teraz, co ja mam mu powiedzieć... On sobie nie zdaje sprawy z powagi sytuacji. Przecież tego się nie da zorganizować. Mamy marzec.
Desperacko potrzebuję jakiejś rady... Ktoś?
Kasia, nie wiesz, że nigdy się nie planuje, bo z planów nic nie wychodzi?
OdpowiedzUsuńNo tak się mówi, ale prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach nie da się żyć beż planowania, Doris. Bez planów żyją może prymitywne plemiona w dżungli amazońskiej, czy na Vanuatu... :) Chociaż przypuszczam, że oni też tam jakieś plany po swojemu robią. Ważne jest, żeby się do tych planów nie przywiązywać, żeby nie było tragedii, jak coś się zmieni. Ja się jednak niestety chyba przywiązałam :(
OdpowiedzUsuń