środa, 27 lutego 2013

Łowczyni


W domu von Harlberga Erica została przyjęta jak wybawca. Służąca, która otworzyła jej drzwi, od razu zorientowała się, z kim ma doczynienia, pisnęła, dygnęła, ucałowała Erice obie dłonie i poprowadziła ją do salonu, gdzie podano herbatę, w oczekiwaniu na pana domu. Rzeczywiście można było zauważyć majętność właściciela. Hebanowe meble, jedwabie, srebrna zastawa. Wszystko urządzone jednak elegancko, ze smakiem i bez przesady. Również pan domu ubrany był schludnie i wyjściowo, jednak nie obnosił się przesadnie ze swym bogactwem, jak to potrafią robić niektórzy, szybko dorobiwszy się na jakimś podejrzanym interesie.
- Witajcie Siostro – rzekł – Nazywam się Mauritz von Harlberg, nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak miło mi Siostrę powitać.
- To mnie jest miło – odrzekła Erica z uśmiechem.
Usiadł w fotelu i zapatrzył się przed siebie błęnym wzrokiem.
- Margo to wszystko, co mam – powiedział łamiącym się głosem. – nie dbam o złoto, jestem w stanie zapłacić każdą cenę.
- Panie Mauritzu, ja nie jestem najemniczką. Pracuję dla Magistratu i płaci mi Magistrat, jestem magiem... – powiedziała Erica.
- Och, żeby wszyscy myśleli tak, jak Siostra. Tamten miał poprowadzić prywatne śledztwo, wziął pieniądze... I tyle go widziałem.
- Liam? Oczywiście, że tak... – westchnęła – obiecuję panu, że zrobię wszystko, by odnaleźć dziewczęta. I tego... – skrzywiła się -...maga również. Razem z pańskimi pieniędzmi. – czy mogłabym zobaczyć pokój Margo?
- Oczywiście – wstał – ja Siostrę zaprowadzę.
Przeszli korytarzem, a potem po schodach na piętro.
- To tutaj – powiedział von Harlberg – pierwszy po lewo.
Pokój był nieduży, ale bardzo ładnie urządzony. Białe, metalowe łóżko z kwiecistą narzutą, szafa z jasnego drewna, toaletka, niewielki stolik i krzesło. Typowy pokój panienki z dobrego domu.
- Niczegośmy nie ruszali, czekaliśmy na Siostrę.
- Bardzo dobrze, panie Mauritzu. Czy zechciałby pan zostawić mnie samą? Muszę użyć zaklęcia i potrzebuję wyeliminować obce energie.
- Ależ oczywiście. Ja będę w salonie. – powiedział i wyszedł, starannie zamykając za sobą drzwi.
Erica rozejrzała się wokół, stanęła na środku pokoju,  przymknęła powieki i wyciągnęła ręce przed siebie. Zaklęcie odkrycia energii należało do jej ulubionych, choć zdecydowanie nie było łatwe. Erica miała jednak to szczęście, lub też nieszczęście, że pojawiało się na prawie każdym z jej egzaminów w Akademii, więc na wszelki wypadek opanowała je do perfekcji. Po kilku minutach szeptania skomplikowanej formuły, pokój wypełnił się niebieskawą mgiełką. Jedynie nad Ericą unosiło się pomarańczowawe światło. Wiedziała już wszystko. Wyszła z pokoju i udała się na dół, do salonu, gdzie zastała Mauritza von Harlberga nerwowo sączącego herbatę. Na jej widok wstał.
- Nie, nie, panie Mauritzu, proszę usiąść – usłużnie posłuchał – czy po zniknięciu Margo służąca sprzątnęła jej pokój? Czy zmieniła pościel?
- Absolutnie nie... – zaprzeczył stanowczo – na wszelki wypadek zabroniłem czegokolwiek dotykać. Czy coś się stało? Siostra coś zobaczyła?
- Widzi pan...- zaczęła Erica i urwała zastanawiając się, jak wyjaśnić, co się stało komuś, kto nie ma pojęcia o magii. – starałam się odkryć energię w pokoju pańskiej córki. Jest takie specjalne zaklęcie. I nie odkryłam żadnej, prócz swojej własnej.
- Co to oznacza? – zapytał von Harlberg marszcząc czoło
- Że w pokoju pańskiej córki brakuje jej energii. A to z kolei znaczy, że ktoś tą energię zatarł lub zabrał.
Von Harlberg odchrząknął, podrapał się w glowę i rzekł:
- Nic nie rozumiem Siostro. Jak można zabrać energię?
- Można. Na przykład za pomocą magii, to jednak w tym przypadku wykluczone, podobnie jak moi poprzednicy, nie wyczułam w pomieszczeniu magii. Można też zwyczajnie pozbyć się wszystkich przedmiotów dotkniętych energią, w tym wypadku przedmiotów, których pańska córką używała najczęściej.
W tym oto momencie Mauritz von Harlberg zrozumiał, co Erica próbował mu przekazać, zerwał się z fotela i pobiegł na górę. Erica cierpliwie poczekała na jego powrót.
- Macie rację Siostro – powiedział nerwowo – nie ma sukni, którą nosiła dzień wcześniej. Nie ma pereł, nie ma medalionu... Jak mogłem tego nie zauważyć?!
- Proszę się uspokoić, panie Mauritzu. Brak użycia magii, wbrew pozorom bardzo ułatwia nam sprawę.
- Ale pościel nie zniknęła przecież – powiedział po chwili, marszcząc brwi.
- Prawdopodobnie była świeżo zmieniona, a pańska córka nie spędziła w niej zbyt wiele czasu. Panie Mauritzu – powiedziała Erica – pójdę już.
- Siostro, proszę poczekać – spojrzał na nią błagalnym wzrokiem – znajdziecie ją, Siostro?
- Obiecuję, że zrobię, co w mojej mocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz