W domu von Harlberga Erica została przyjęta jak wybawca.
Służąca, która otworzyła jej drzwi, od razu zorientowała się, z kim ma doczynienia,
pisnęła, dygnęła, ucałowała Erice obie dłonie i poprowadziła ją do salonu,
gdzie podano herbatę, w oczekiwaniu na pana domu. Rzeczywiście można było
zauważyć majętność właściciela. Hebanowe meble, jedwabie, srebrna zastawa.
Wszystko urządzone jednak elegancko, ze smakiem i bez przesady. Również pan
domu ubrany był schludnie i wyjściowo, jednak nie obnosił się przesadnie ze
swym bogactwem, jak to potrafią robić niektórzy, szybko dorobiwszy się na
jakimś podejrzanym interesie.
- Witajcie Siostro – rzekł – Nazywam się Mauritz von
Harlberg, nie jestem w stanie wyrazić słowami, jak miło mi Siostrę powitać.
- To mnie jest miło – odrzekła Erica z uśmiechem.
Usiadł w fotelu i zapatrzył się przed siebie błęnym
wzrokiem.
- Margo to wszystko, co mam – powiedział łamiącym się
głosem. – nie dbam o złoto, jestem w stanie zapłacić każdą cenę.
- Panie Mauritzu, ja nie jestem najemniczką. Pracuję dla
Magistratu i płaci mi Magistrat, jestem magiem... – powiedziała Erica.
- Och, żeby wszyscy myśleli tak, jak Siostra. Tamten miał
poprowadzić prywatne śledztwo, wziął pieniądze... I tyle go widziałem.
- Liam? Oczywiście, że tak... – westchnęła – obiecuję panu,
że zrobię wszystko, by odnaleźć dziewczęta. I tego... – skrzywiła się -...maga
również. Razem z pańskimi pieniędzmi. – czy mogłabym zobaczyć pokój Margo?
- Oczywiście – wstał – ja Siostrę zaprowadzę.
Przeszli korytarzem, a potem po schodach na piętro.
- To tutaj – powiedział von Harlberg – pierwszy po lewo.
Pokój był nieduży, ale bardzo ładnie urządzony. Białe,
metalowe łóżko z kwiecistą narzutą, szafa z jasnego drewna, toaletka, niewielki
stolik i krzesło. Typowy pokój panienki z dobrego domu.
- Niczegośmy nie ruszali, czekaliśmy na Siostrę.
- Bardzo dobrze, panie Mauritzu. Czy zechciałby pan zostawić
mnie samą? Muszę użyć zaklęcia i potrzebuję wyeliminować obce energie.
- Ależ oczywiście. Ja będę w salonie. – powiedział i
wyszedł, starannie zamykając za sobą drzwi.
Erica rozejrzała się wokół, stanęła na środku pokoju, przymknęła powieki i wyciągnęła ręce przed
siebie. Zaklęcie odkrycia energii należało do jej ulubionych, choć zdecydowanie
nie było łatwe. Erica miała jednak to szczęście, lub też nieszczęście, że
pojawiało się na prawie każdym z jej egzaminów w Akademii, więc na wszelki
wypadek opanowała je do perfekcji. Po kilku minutach szeptania skomplikowanej
formuły, pokój wypełnił się niebieskawą mgiełką. Jedynie nad Ericą unosiło się
pomarańczowawe światło. Wiedziała już wszystko. Wyszła z pokoju i udała się na
dół, do salonu, gdzie zastała Mauritza von Harlberga nerwowo sączącego herbatę.
Na jej widok wstał.
- Nie, nie, panie Mauritzu, proszę usiąść – usłużnie
posłuchał – czy po zniknięciu Margo służąca sprzątnęła jej pokój? Czy zmieniła
pościel?
- Absolutnie nie... – zaprzeczył stanowczo – na wszelki
wypadek zabroniłem czegokolwiek dotykać. Czy coś się stało? Siostra coś
zobaczyła?
- Widzi pan...- zaczęła Erica i urwała zastanawiając się,
jak wyjaśnić, co się stało komuś, kto nie ma pojęcia o magii. – starałam się
odkryć energię w pokoju pańskiej córki. Jest takie specjalne zaklęcie. I nie
odkryłam żadnej, prócz swojej własnej.
- Co to oznacza? – zapytał von Harlberg marszcząc czoło
- Że w pokoju pańskiej córki brakuje jej energii. A to z
kolei znaczy, że ktoś tą energię zatarł lub zabrał.
Von Harlberg odchrząknął, podrapał się w glowę i rzekł:
- Nic nie rozumiem Siostro. Jak można zabrać energię?
- Można. Na przykład za pomocą magii, to jednak w tym
przypadku wykluczone, podobnie jak moi poprzednicy, nie wyczułam w
pomieszczeniu magii. Można też zwyczajnie pozbyć się wszystkich przedmiotów
dotkniętych energią, w tym wypadku przedmiotów, których pańska córką używała
najczęściej.
W tym oto momencie Mauritz von Harlberg zrozumiał, co Erica
próbował mu przekazać, zerwał się z fotela i pobiegł na górę. Erica cierpliwie poczekała
na jego powrót.
- Macie rację Siostro – powiedział nerwowo – nie ma sukni,
którą nosiła dzień wcześniej. Nie ma pereł, nie ma medalionu... Jak mogłem tego
nie zauważyć?!
- Proszę się uspokoić, panie Mauritzu. Brak użycia magii,
wbrew pozorom bardzo ułatwia nam sprawę.
- Ale pościel nie zniknęła przecież – powiedział po chwili,
marszcząc brwi.
- Prawdopodobnie była świeżo zmieniona, a pańska córka nie
spędziła w niej zbyt wiele czasu. Panie Mauritzu – powiedziała Erica – pójdę
już.
- Siostro, proszę poczekać – spojrzał na nią błagalnym
wzrokiem – znajdziecie ją, Siostro?
- Obiecuję, że zrobię, co w mojej mocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz