Po obiedzie zaprosił ją do swojego gabinetu ‘na herbatę’.
Był to obszerny pokój w kształcie prostokąta.Tuż pod
olbrzymim oknem z widokiem na ogród stało biurko z ciemnego drewna wyglądające
na bardzo stare. Na biurku był co prawda sekretarzyk, ale
wszystkie dokumenty walały się dookoła: na krześle, na stoliku z kwiatami,
dwóch fotelach, dywanie. Poza tym była tam jeszcze wielka, prosta szafa i
wieszak na płaszcze.
Erica rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że Neil jest
totalnym przeciwieństem Rektora. Usiadła na jednym z foteli, w tym momencie
wpadła młoda pokojówka, jedną reką zgarnęła papiery ze stolika, drugą nalewając
herbatę do filiżanek, postawiła tacę z ciasteczkami, zakręciła się dwa razy
wokół zgarniając resztę dokumentów i układając je w sekretarzyku i wyszła.
- Siostro – powiedział Neil – ja nawet nie wiem, od czego
zacząć...
Od obiadu, kiedy to powitał Ericę jednym zdaniem, nie
odezwał się ani razu. Teraz jego głos zabrzmiał ochrypłym dzwoneczkiem w jej
uszach.
- Najlepiej od początku. Proszę opowiedzieć wszystko tak,
jak wiecie, jeśli czegoś nie zrozumiem, dopytam.
- No dobrze. To wszystko zaczęło się dwa miesiące temu... Pierwsza
zniknęła córka von Harlberga, to człowiek bogaty, acz ogólnie szanowany.
Wzbogacił się na handlu morskim, żona jego zmarła przy porodzie i nigdy już się
nie ożenił. Miał tylko jedną córkę, Siostro wyobraźcie soie co to za tragedia.
Pokojówka rano wchodzi do pokoju, żeby dobudzić panienkę i znajduje puste
łóżko.
-Puste?
- To znaczy nie do końca puste, bo koszula nocna ułożona pod
kołdrą, wygnieciona, odcisk na poduszce, jakby całą noc panna tam spała, a nad
ranem wyparowała. To była pierwsza Margo von Harlberg jej na imię. A potem przez
ostatnie dwa miesiące co kilka dni jakaś panna znikała. Córka Pierra, McDougalla,
bliźniaczki Scott- wyliczał w zamyśleniu- młoda Arra Pietrow i jej kuzynka Alissa,
Patricia Chanli, Martha z Ormanów, Laura Rozz, Weronika Brent, siostrzenica Watsona
Amelia, a ostatnia...- urwał nagle, a jego oczy napełniły się łzami- ostatnia
moja mała Marissa... Razem trzynaście.
- Trzynaście powiadacie, a to ciekawa liczba. Bardzo
ciekawa...- Erica zamyśliła się. Młode dziewczęta, z dobrych domów,
wykształcone, trzymane pod kloszem perełki rodów. Trzynaście...
- Co macie na myśli Siostro? – spytał Neil z nadzieją.
- Nic, nic, znaczy powiem jak będę pewna. Neilu, czy one
miały ze sobą coś wspólnego? Czy przyjaźniły się, mieszkały niedaleko,
wyglądały podobnie, cokolwiek?
- Wspólnego, niech pomyślę... Nie wszystkie się przyjaźniły,
nie wszystkie się znały, moja kuzynka pobierała nauki fortepianu z Amelią i
bliźnaczkami, to wiem. Ale wszystkie mieszkały w różnych częściach Gharur. Czy
podobne... no nie, jedne wysokie, drugie niskie, włosy jasne, ciemne, Martha
włosy miała rudawe, jak wszyscy Ormanowie. Co miały wspólnego to, że to były
dobre, ułożone panienki.
- Czyli z domu w świat nie uciekły. A wiek?
- Żadna nie skończyła dwudziestu wiosen.
- No to już chyba wiem wszystko, czego potrzebuję – Erica zamyśliła
się – Macie tu w Oddziale maga, czyż nie?
- Mamy, Liam go zwą, wzywano go za każdym razem na
miejsce...- urwał szukając odpowiedniego słowa – ...porwania. Nigdy nie wyczuł
magii Siostro Erico, dlategośmy Siostrę
wezwali, on by przecież nic nie poradził.
- Gdzie on teraz jest? Chciałabym porozmawiać z nim
osobiście.
Neil wyraźnie się speszył.
- Siostro myśmy wzywali i innych – powiedział nerwowo – byli
tu magowie z Oddziałów w Dirvy i Paladil, żaden nie wyczuł magii, nic nie mogli
poradzić.
- Mimo wszystko, będę musiała z nim porozmawiać. -
powiedziała stanowczo. Coś tu było mocno nie w porządku. – Neilu, gdzie on
teraz jest?
Neil zrobił się czerwony jak truskawki w lecie, milczał
dłuższą chwilę, wypił szklankę wody i dla odmiany zbladł. Po zmianie koloru
twarzy na zielony wyszeptał w końcu:
- Problem w tym, że nie wiem.
- Jak to ‘nie wiem’?! – Erica wstała. Tak wzburzona nie była
już dawno – Jak to możliwe, że nie wiecie, gdzie znajduje się wasz mag?!
- Siostro... Gharur to spokojne miasto, a Liam był z nami
długo. Można mu było zaufać – Neil nerwowo ściskał pustą szklankę w dłoni –
Tośmy mu pozwalali spacerować samemu. Czasem pojechał do Bolum na kilka dni –
już nawet nie patrzył jej w oczy, oglądał czubki swoich butów – bo on, wiecie
Siostro z leśnych elfów był, to swoich jeździł odwiedzać.
Z każdym kolejnym słowem Neila w Erice wzrastał gniew. Po
ostatnim zdaniu nie wytrzymała, tęczówki i białka jej oczu zlały się ze
źrenicami, spojrzała na Neila i magią zmusiła go, by spojrzał na nią. Szklanka
w jego dłoniach pękła raniąc go, krew pociekła na koszulę.
- Neilu – powiedziała najspokojniejszym głosem, na jaki była
w stanie się zdobyć – czy zdajecie sobie sprawę, iż prawo stanowi, że każdy
mężczyzna mag, czy to aktywny, czy nie, powinien przebywać pod ścisłą kontrolą
na terenie siedziby Magistratu, jak i poza nią.
- Tak – wyszeptał z przerażeniem – Ale... Siostro, on był
naszym przyjacielem. On by nigdy... Z pewnością pojechał do Bolum na wieść, że
Siostra przybywa. Oni nie lubią...
- Już ja wiem czego te kurwie syny nie lubią – po tych
słowach Neil dostał nagłego ataku czkawki. Erica natychmiast opuściła zasłonę z
oczu i uśmiechnęła się niewinnie – Wybaczcie.
Usiadła i wypiła łyk zimnej już herbaty.
- Natychmiast wyślecie straż do Bolum. Jeśli tam się udał,
mają go ściągnąć z powrotem. Ja tym czasem wystosuję raport do Rektora. – Neil ponownie
pobladł – Do wieczora sporządzicie mi listę wszystkich przebywających na
terenie Oddziału Magistratu, z oznaczeniem, czy to pracownik, czy tylko
mieszkaniec. Sporządzicie także drugą listę z nazwiskami zaginionych dziewcząt,
adresami i datami zniknęcia.
- Tak jest... – Neil wyglądał naprawdę źle. Nie był w stanie
mówić inaczej niż szeptem. Erice zrobiło się go żal.
- Neilu, obowiązują mnie procedury. Raport do Rektora jest
koniecznością. Mam nadzieję, że będę w stanie wyjaśnić to wszystko i cała
sprawa zakończy się pomyślnie, a my będziemy mogli zostać przyjaciółmi. –
wstała i wyszła, nie czekając na jego odpowiedź. Stojąc za drzwiami usłyszała
cichy szloch i stwierdziła, że czas odwiedzić Gharurską karczmę, dość emocji na
dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz