Po konsultacjach z kim trzeba nie kontynuuję ostatniego wpisu o Łowczyni, żeby nie zaczynać od jej ostatniego zadania, piszę więc nowe opowiadanie o czymś innym, mam nadzieję, że równie ciekawe. Zapraszam do lektury i do komentowania.
Przekraczając bramy Gharur Erica poczuła, jak gdyby znalazła
się w zupełnie innym świecie. Kilkaset lat wstecz miasto zostało założone przez
krasnoludzkiego króla, Oina Sprawiedliwego, jako odpowiednik ichniejszego
Bhorur. Miasto portowe, niewiele miało wspólnego z Sahil czy Kuor, o stolicy,
Grimie, nie wspominając. Bogactwo Gharur widać było w każdym jego calu.
Marmurowe chodniki, strzeliste wieże kościołów, witraże w prawie każdym oknie,
portowe sklepiki z pozłacanymi klamkami. Siedziba magistratu znajdowała się w
samym centrum miasta, obok pomnika Oina ściskającego dłoń ówczesnego Magistra,
Atalla XV. Był to olbrzymi budynek z białego marmuru z wysokimi srebrnymi
oknami i jeszcze wyższymi drzwiami. Na placu Erica zeskoczyła z konia oddając
go w ręce piętnastoletniego może chłopca stajennego, który nadbiegł natychmiast
nie wiadomo skąd.
- Wwwitajcie Siostro – wyjąkał – cz-cz-czczekają na Was...
- Dziękuję.
Erica wspięła się po schodach i nim zdążyła zastukać, drzwi
same się otworzyły. Pojawił się w nich niewysoki starszy mężczyzna z białą
bródką.
-Siostra Erica? –bardziej oświadczył niż zapytał
-Witajcie bracie...
- Mów mi Tzok. Imię krasnoludzkie, tak- dodał widząc
zdziwioną minę Erici – bo ja półkrwi jestem Siostro. Matka słabość miała do
krępych, niskich, rudobrodych. Dobrze się stało jednak, trafiła na porządnego
wojownika, może Siostra słyszała o Taroku...
- Coś mi się obiło o uszy – Erica uśmiechnęła się... O
Taroku rozpisywały się wszystkie chyba podręczniki do historii. Znakomity
wojownik, bohater krasnoludzki, nie wiedziała, że miał słabość do kobiet z
Gharur.
-Ano tatko coś mi tam we krwi zostawił, to i ja wojownikiem
zostałem.
-Zaraz, zaraz... Tzok? Ten Tzok, który pod wolną wieżą
prowadził wojska ludzi w ostatniej wojnie z krwiopijcami? - zacytowała inny z kolei podręcznik.
-Ten sam – Tzok uśmiechnął się od ucha do ucha- dawno to
było. Całe szczęście, że się pijawki zamknęły w tej swojej Rosti, bo jak
Siostra widzi, dziś by już sił nie starczyło. Zmęczona Siostra?
- Nie tak bardzo. Po drodze zatrzymałam się w Veri,
odpoczęłam. Gotowam do pracy.
- O to się Neil ucieszy, bo sprawa jest niecierpiąca zwłoki.
Siostra wie, żeby to o chłopki chodziło, to by i może jakoś przeszło bokiem... Albo
krasnoludzice... Ale to zdrowe, piękne, mądre szlachcianki, same nie poszły.
Rektor nie wspomniał, że ta ostatnia, to była Neila kuzynka?
- No masz, nic nie powiedział...
-Ano, znikają, znikają jak kamień w wodę. Wieczorem w łóżku
służąca dobranoc mówi, a rano nikogo. I koszula nocna pod kołdrą leży i odcisk
na poduszce, jakby wyparowały biedaczki.- zmarszczył czoło- No nic, teraz
jeszcze trwa narada, dziś u nas Dzień Zleceń, Siostra poczeka, za godzinę
obiad.
- Ależ oczywiście.
Poprowadził Ericę długim krętym korytarzem pełnym portretów
Magistrów i ich miejskich przedstawicieli, wspięli się po marmurowych schodach.
-To nasze dormitorium. Siostry komnata drugie drzwi po prawo.
Ja uciekam do kuchni. – uśmiechnął się, odwrócił na pięcie i z zadziwiającą zręcznością zbiegł z powrotem po schodach. Erica nacisnęła na klamkę. Komnata była niewielka,
ale urządzona z gustem. Pośrodku łoże ze świeżo pachnącą, błękitną pościelą, w rogu
biurko, krzesło, lampa oliwna, po drugiej stronie szafa, obok drzwi do niewielkiego pomieszczenia
z balią i półeczką na ręczniki i olejki do kąpieli. Niewiele myśląc wyciągnęła dłoń
i krótkim zaklęciem napełniła balię ciepłą wodą. O tak, tego jej teraz było trzeba...
Zaczyna sie powaznie :P, tamteo poprzednieo pomyslu nie odrzucaj wroc do nieo kiedys, no i daj nam poznac kim jest lowczyni, jak wyladalo jej szkolenie, kim byla zanim trafila do siostr... (drT)
OdpowiedzUsuńmam już wszystko ułożone w głowie, muszę tylko pomyśleć, gdzie i kiedy to wklecić...
OdpowiedzUsuń